MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pogoń Szczecin przegrała finał Fortuna Pucharu Polski. Będzie to bolało latami [ZDJĘCIA]

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Pogoń Szczecin przegrała czwarty finał w Pucharu Polski.
Pogoń Szczecin przegrała czwarty finał w Pucharu Polski. Andrzej Szkocki/Polska Press
Finał na Stadionie Narodowym długimi fragmentami toczył się pod dyktando Wisły Kraków, ale to właśnie Pogoń Szczecin potrafiła objąć prowadzenie i do 98. minuty prowadzić. Wyrównanie padło w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry, a decydujące trafienie po wielkim błędzie na początku dogrywki.

Przed rozpoczęciem spotkania w wyjściowym składzie była tylko jedna niewiadoma: Alexander Gorgon czy Wahan Biczachczjan. Dylematu by nie było, gdyby w Pucharze Polski nie obowiązywał wymóg gry młodzieżowcem przez pełne spotkanie. Ale skoro taki obowiązek ciąży na klubach, to zgodnie z przypuszczeniami trener Jens Gustafsson postawił na Adriana Przyborka. Pytanie brzmiało, gdzie szkoleniowiec ustawi młodego pomocnika: na prawej stronie pomocy czy jako ofensywnego pomocnika. Od tego zależało, kogo dobierze do wyjściowego składu. Ostatecznie postawił na bardziej doświadczonego Alexandra Gorgona. Zawodnik z powodu urazu musiał opuścić ostatni ligowy mecz w Białymstoku, ale cały czas zapewniał, że do udziału w finale Pucharu Polski będzie w 100 procentach gotowy. Założenie było więc takie, że Przyborek częściej będzie grał na prawej stronie, a za wygraną bitwę o posiadanie piłki w środku boiska odpowiedzialni byli z Gorgonem – Joao Gamboa i Fredrik Ulvestad.

W składzie Wisły bez zaskoczeń, bo można było się spodziewać rotacji w linii obrony w porównaniu z ostatnim spotkaniem z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zamian Davida Juncy oraz Eneki Satrusteguiego zagrali od początku Dawid Szot i Joseph Colley. Ten drugi mógł pamiętać swój poprzednim mecz przeciwko Pogoni. Dwa lata temu Biała Gwiazda przegrała ligowy mecz w Szczecinie 1:4, a obrońca strzelił samobója. Mimo wielu zmian kadrowych w Wiśle – ten obrońca z Gambii cały czas reprezentuje krakowski klub.

Spotkanie finałowe mocno zmobilizowało środowiska kibicowskie obu klubów. Pierwsi fani zjechali do Warszawy już w środę, ale największa grupa docierała od czwartkowego rana – pociągami, a głównie samochodami. Pogoń mogła liczyć na wsparcie zaprzyjaźnionych grup z Rotterdamu, Berlina czy fan-clubów z regionu. Gdy 90 minut przed spotkaniem piłkarze Pogoni wyszli na boisko, by zapoznać się z murawą, warunkami pogodowymi – ryk kibiców był niesamowity, a nie wszystkie krzesełka były już zajęte. Z każdą minutą fanów przybywało. Obiektywnie – z Krakowa przyjechało mniej kibiców. Nie mogło to dziwić, że Wiśle fachowcy dawali mniej szans w finale. To jednak Pogoń reprezentowała ekstraklasę i miała wyższość piłkarską potwierdzić na boisku.

Pierwsza minuta dla Wisły (rzut rożny), ale Portowcy też bardzo szybko mieli piłkę w polu karnym rywali. W 5. minucie Kamil Grosicki przedarł się skrzydłem, ale obrońcy zablokowali jego podanie do Efthymiosa Koulourisa. Na ten atak krakowianie odpowiedzieli kontrą i Szymon Sobczak piętką próbował zaskoczyć Valentina Cojocaru. Niewiele brakowało. Po minucie Leo Borges tak przecinał wrzutkę, że trafił w poprzeczkę. A po rogu bramkarz wybronił celną główkę z bliska.

Pierwsza połowa z delikatną przewagą wiślaków, którzy grali bez kompleksów, szybko organizowali swoje ataku i zachowywali czujność w tyłach. Pogoń szukała pomysłu na zaskoczenie przeciwnika, więc Grosicki po kwadransie przeszedł na prawą stronę, a Przyborek na lewą. W 25. minucie o mało co, a by to dało efekt. Kapitan Pogoni urwał się z boku, a jego płaskie podanie wzdłuż 10. metra z trudem rywale wybili. Przed przerwą Wisła odpowiedziała dwoma groźnymi sytuacjami (raz Portowców uratował słupek), a Pogoń czystych sytuacji nie miała, ale przy odrobinie szczęścia mogła objąć prowadzenie. Najbliżej była w końcówce I połowy, gdy z pola karnego strzelał Grosicki, a po chwili podanie od Przyborka nie zostało wykorzystane na piątym metrze. Remis do przerwy ze wskazaniem na Wisłę, ale końcówka I połowy dawała nadzieję na szczęśliwy finał tego meczu. Takich spotkań Pogoń w tym sezonie rozegrała już kilka i w II połowach zapewniała sobie zwycięstwo. Tak było przede wszystkim w pucharowych spotkaniach.

Na drugą połowę Pogoń wyszła bez zmian, podobnie jak Wisła. W grze też niewiele się zmieniło. To Wisła była aktywniejsza, może nawet odważniejsza. Pogoń przyczajona. W 54. minucie lewym skrzydłem uciekł Przyborek, ale zwlekał ze strzałem i w końcu został zablokowany. To była dobra sytuacja.

Trener Gustafsson szybko zareagował i po dziesięciu minutach zdjął Joao Gamboę, a wprowadzić bardziej ofensywnego Biczachczjana. Ormianin poszedł na prawą stronę, a Przyborek do środka. Rolę defensywnego pomocnika przejął Gorgon. Pogoń przeszła na drugi wariant B.

Ok. 60. minuty Pogoń zaczęła przejmować inicjatywę w środkowej strefie. Krakowianie jakby opadli z sił i zaczęli szukać swoich szans w kontrach.

W 75. minucie Pogoń dopięła swego. Szybko rozegrany wyrzut z autu, Przyborek magicznie zgrał do Koulourisa, którego jeden jedyny raz obrońcy nie przykryli i Grek z łatwością wykorzystał świetną okazję.

Wisła musiała i ruszyła do ataków. Musiała się odkrywać, otwierać szanse na Portowców. W ostatnim kwadransie mecz był jednak szarpany, sędzia często przerywał grę, więc Wisła nie mogła złapać właściwej płynności. Czas pracował na korzyść Pogoni, która do końca chciała kontrolować wynik. Udało się to, ale w 90. minucie Wisła miała najlepszą sytuację w meczu i Malec kapitalnie zablokował strzał z 6 metrów.

I gdy naprawdę był już koniec doliczonego czasu gry – Wisła miała rzut wolny na środku boiska. Daleka wrzutka, przedłużona piłka, która trafiła do Satrustegui, który pewnie pokonał Cojocaru. Sędziowie długo analizowali tego gola, ale ostatecznie bramkę uznali i zakończyli regulaminowy czas gry.

Tak fatalny obrót sprawy sprawił, że w przerwie przed dogrywką masażyści Pogoni mocno zabrali się za mięśnie kilku zawodników, a trener Gustafsson w końcu zebrał wszystkich w kółeczku i motywował do dalszej walki. Mógł przypomnieć, że spotkania pucharowe np. z Górnikiem Zabrze czy Jagiellonią były podobne.

Problem zrobił się ogromny, gdy błąd w tyłach sprawił, że Angel Rodado wyszedł na sam na sam z Cojocaru i łatwo trafił do siatki. Część Portowców na chwilę zwiesiła głowy, ale po wznowieniu gry – wszyscy ruszyli do natarcia.

Szybko szczecinianie mieli kilka rzutów rożnych, ale choć się kotłowało, to rywale dobrze się bronili. Cały zespołem. A gdy chcieli złapać trochę oddechu to nie bali się faulować w bezpiecznej odległości od bramki.

Pogoń cisnęła, zamykała krakowian w ich polu karnym, miała sytuacje (Zahović, Grosicki, Malec), ale do remisu już nie zdołała doprowadzić. Piłkarzom pozostało schować twarze w dłoniach, płakać i złościć się na wszystkich w koło. A Wisła świętowała ze swoimi kibicami.

Dla Pogoni to miała być historyczna, bo pierwsza wygrana w finale Pucharu Polski. Klub miał zarobić na tym miliony złotych, zagrać w kwalifikacjach Ligi Europy, ale przede wszystkim ogromnie zyskać na prestiżu. Nikt by już nie mówił, że jest czołowym klubem w Polsce bez trofeum na koncie. Pozostanie czekać na kolejne sezony.

W Warszawie zespół w końcu podszedł pod sektor kibiców. Zwieszone głowy, ale ten ból i rozczarowanie pozostaną przez długi czas w Szczecinie.

Pogoń Szczecin – Wisła Kraków 1:2 (0:0) po dogrywce
Bramki: Koulouris (75.) - Satrustegui (90+8), Rodado (94.).
Pogoń: Cojocaru Ż – Wahlqvist Ż (91. Smoliński), Borges, Malec Ż, Koutris (106. Zahović) – Przyborek (81. Wędrychowski Ż), Gamboa Ż (57. Biczachczjan), Ulvestad, Gorgon (86. Zech), Grosicki – Koulouris Ż.
Wisła: Chichkan Ż – Jaroch (69. Satrustegui), Uryga Ż, Colley, Szot – Duda Ż (84. Gogół), Carbo – Baena (69. Villar), Rodado, Alfaro (77. Żyro) – Sobczak (77. Gocu).
Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 47 506.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński