Przedwojenna kamienica. Taka z chwiejącymi się poręczami, odpadającą ze ścian farbą odkrywającą stare warstwy tynku, drzwiami wejściowymi, których nie da się zamknąć i pękniętymi szybami w oknach na korytarzu. No i odchodami na półpiętrach. Tak wygląda jeden z budynków przy ul. Zamoyskiego w centrum Bydgoszczy.
Przed laty mieszkało tu ponad 20 rodzin. Powierzchnie są duże, zazwyczaj mają ponad sto metrów kwadratowych. W każdym mieszkaniu przebywało więc nawet po parę rodzin.
Lepiej niż w schronisku
Teraz jest sześć lokali zajętych. Pan z ostatniego piętra od trzech lat nie ma prądu. Nie płacił, to mu go odcięli. Przywykł do ciemności. I do braku wody w kranie – też. Woli mieszkać w takich warunkach niż iść do schroniska, chociaż miejsce ma w nim przyznane.
Sąsiedzi samotnego mężczyzny też już nie mają bieżącej wody. To od miesiąca. – A trzy tygodnie temu właściciel odłączył nam prąd – mówią lokatorzy z Zamoyskiego. Niektórzy z nich mieli zamontowane liczniki przedpłatowe. – Zapłaciłam Enei za prąd aż do grudnia, a siedzimy po ciemku – rozkłada ręce jedna z lokatorek.